SKIN79 -Sweet Honey Sugar .

Udostępnij ten post

Kochani mamy boom na kosmetyki azjatyckie.Pragniemy wyglądać jak kobiety zza wschodu,mieć nieskazitelna cerę i młody wygląd,ale czy Azjatki nie miewają problemów ,a owszem miewają.
Ich rynek kosmetyczny wygląda trochę inaczej,u nas panuje moda na produkty podzielone na określone typy skóry i wiek,tam tworzą kosmetyki z podziałem na to co chcemy osiągnąć:rozjaśnienie,lifting,likwidacja zaskórników,rozjaśnienie.
Wszystko mieści się w krokach pielęgnacyjnych,my ograniczamy się do płynu micelarnego,serum i kremu,Azjatki maja o wiele więcej etapów wieczornej pielęgnacji.
Najpierw oczyszczanie -mycie twarzy olejem,pianką i później peeling,krok następny -nawilżanie-tonik,maseczka,serum,krem pod oczy,krem na noc.Dużo tego prawda?
Do dzisiaj azjatyckie hity mnie nie przekonują .Moja cera nie polubiła się np.z zachwalanymi kremami BB,nie współpracowały z nią na żadnym poziomie.
Za to polubiła się z kimś innym i to on zagości dzisiaj na blogu.

Skin79

Sweet Honey Sugar to połączenie miodu,brązowego cukru i masła shea.
Oprócz tego mamy tu:
-olej z brązowego ryżu
-ekstrakt z kakaowca
-olej jojoba
-lawendę
-olej ze słonecznika
-olej macadamia
-olejkokosowy


Ma bardzo gęstą ,nugatową konsystencję,próbowałam się w niego wwąchać,ale nic szczególnie nie przychodzi mi do głowy przy określeniu zapachu.
Drobinki cukru są widoczne i wyczuwalne podczas użycia.
Początkowo nakładałam go na twarz ,masowałam,zmywałam...brak  efektu wow,zachwytów i uśmiechów,zmieniłam podejście.Najpierw nakładam na twarz gorący kompres,dzięki temu pory otwierają się ,a skóra lepiej przyjmuje aktywne składniki,na jeszcze mokra skórę nanoszę peeling i jest!czuć ogromną różnicę,peeling na twarzy działa jak rozgrzewający kompres,podobnie uczucie jak przy kocyku elektrycznym zimą,peelinguję przez 2 minuty zostawiam na następne dwie,aż drobinki się rozpuszczą i zmywam chłodną wodą -spowoduje ona zamknięcie porów.
Po takim zabiegu efekty są bajeczne,skóra czyściutka,pory czyściutkie,cera gładka i zadowolona.
Pomimo,że jest mocnym peelingiem i zostaje po nim ślad w postaci lekkiego zaczerwienienia to skóra nie jest ściągnięta czy przesuszona.


Do opakowania dołączona jest plastikowa szpatułka,dzięki niej nasze palce nie lądują bezpośrednio w kosmetyku,a on pozostaje dłużej świeży i wolny od bakteri.


Mile mnie zaskoczył .
Za cenę około 60 złotych możecie wrócić z nim do domu i cieszyć się zabiegiem porównywalnym w gabinetach kosmetycznych.
Jak u Was ,też szaleństwo Azjatyckie?



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz