Nie zliczę ile razy wracałam do tego żelu,opakowanie niby proste,minimalistyczne,plastikowe ze zwykłą papierową naklejką,ale zapach ...Ma w sobie coś ulotnego,świeżego za każdym razem czując go przenoszę się do innej epoki.Nie jestem w stanie go zdefiniować,lekko perfumowany z kapką tajemniczości i róży.
Jego delikatność pod prysznicem sprawia mi ogromną radość.
Sam jest gęsty,ciągnący o barwie przypominającej czysty lazur mieniący się w promieniach słońca.
Muszę wspomnieć o jego składnikach,naturalnych ,czerpanych wprost z przyrody.
To mieszanka roślinnej gliceryny ,która cudownie nawilża wnikając do głębszych warstw naskórka,ekstraktu z róży -królowej kwiatów,działający tonizująco i antyseptycznie,soku z aloesu -sprzymierzeńcowi w leczeniu podrażnień oraz witamin E i B5.
Pod prysznicem używanie ułatwia nam zamknięcie click,buteleczka pomimo swej wielkości mieści standardowo 250 ml esencji.
Wszystkie zwolenniczki naturalnych produktów będą miło połechtane za sprawą braku parabenów,SLS/SLES,olejów mineralnych,etanoloaminy.
Przebywanie z nim to czysta przyjemność ,otula skórę ,równie dobrze jest mu na gąbce jak i na naszej ręce.
Czystość jest odczuwalna po spłukaniu,niesie ukojenie po ciężkim dniu i dopieszcza każdy centymetr ciała.
Gładkość jest tak przyjemna,że nie mogę oprzeć się muskaniu ramion,spokojnie mogę obrazić się z balsamem czy mleczkiem i nie używać go po kąpieli,zresztą nie mam ochoty tracić tej woni na skórze.
To takie moje uzależnienie,nawet jeśli wokół z półek spoglądają nowości,a na horyzoncie pojawia się on,omijam je lekkim krokiem .Mam do niego sentyment.
Jak to u Was bywa?Macie swoich stałych bywalców w łazience ,do których lubicie wracać?
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz