Trafił do mnie box Delii z zestawem jej "nowych dzieci".Małe,zgrabne, z aplikatorem ,którym łatwo manewrować(co mnie bardzo cieszy,niektóre błyszczyki lub pomadki płynne mają je tak długie,że wyciągając z opakowania nie widzę końca).
Seria składa się z 6 odcieni,a każdy numerek nosi wdzięczną nazwę znanych Nam kobiet.
01-Bridget Jones (edit by karola-Bardot,w sumie marka nazywa ją Bridget,a nie Brigitte,więc interpretacja dowolna :)
Idealnie odzwierciedla bohaterkę filmu ,cudowna i pełna uroku,nie rzucająca się w oczy,typowy nudziak,który po dłuższym poznaniu kradnie serce.
02-Audrey Hepburn
Delikatna,ikona stylu i elegancji,wpasowuje się idealnie w klimaty dzienne podkreślając naturę kobiety.
03-Sophia Loren
Siła,niezawodność,nieprzemijająca uroda i seksapil.Nadaje ustom mocnego wyrazu,wyraża pewność siebie i wytrwałość.
04-Elizabeth Taylor
Fiołkowe oczy,porcelanowa cera.Typowa łamaczka męskich serc,twardo stąpająca po ziemi.Kolor nawiązuje do właścicielki idealnie.
05-Claudia Cardinale
Talent,blask,wprost nie sposób oderwać od niej oczu,odcień dla silnych i pewnych siebie kobiet
06-Marilyn Monroe
Czarowała tańcem,śpiewem,wyglądem.Soczysta barwa ma kusić,przyciągać wzrok i oddawać osobowość właścicielki.
Producent gwarantuje Nam efekt matowy i tutaj nie mam żadnych zarzutów,mat wpełza na usta kilka chwil po naniesieniu,pozostawiając bardzo przyjemne satynowe odczucie.
Trwałość do kilku godzin,owszem,pod warunkiem,że w tym czasie nie będziemy jadły ani piły ciepłych napojów.
Nie odbija się na szklankach,kubkach,sprawdzałam na przeróżnych naczyniach i jeśli będzie to woda,sok ,napój,chłodny i kojący pomadka przetrwa,przy kawie,herbacie,barszczu niestety polega i widać odbite ślady.
Receptura wykonana z polimerów niewysuszających ust,a owszem,zgadzam się,nie powoduje uczucia suchości,staje się drugą skórą.
Zapach przyjemny,cukierkowy aromat wywołujący uśmiech na twarzy.
Wymagają poprawek w ciągu dnia,ale bez ostentacyjnego zerkania w lusterko,możecie być pewne,że przysłowiowy buziak nie będzie widoczny na policzku.
Zwężoną część aplikatora możemy wykorzystać jako konturówkę i obrysować usta przed aplikacją.
Na sklepowej półce cena wyniesie około 16 złotych,jak dla mnie produkt wart uwagi,dobra cena,polska marka i przyzwoita jakość.
Moimi ulubieńcami została Bridget,Audrey i Sophia.Pierwsza pomimo delikatności ujmuje za serce.Wszystkie są mocno napigmentowane i gwarantują czysty kolor.
Jak wiecie matowe pomadki optycznie zmniejszają usta,więc jeśli jesteście posiadaczkami takowych sięgnijcie po błyszczyki,lub produkty z metalicznym odbiciem.
Jeśli macie problem z suchymi skórkami i spękanymi wargami również maty nie są dla Was,sięgajcie po pomadki z peelingiem lub ukręćcie Coś same,wystarczy odrobina wiórek kokosowych,masło shea,cukier,miód,oliwa z oliwek.
Co króluje w Waszych kosmetyczkach?Maty?A może stawiacie na efekt glow?